Historia
1893 r. – 1945 r.
dawna siedziba zakładu „Julius Paul und Sohn” w Bolesławcu przy ul. Polnej
1950 r. – 1989 r.
siedziba Spółdzielni Rękodzieła Artystycznego „Ceramika Artystyczna” w Bolesławcu przy ul.Polnej 19
Sygnatury ceramiki z Bolesławca
Znak odciskany
Spółdzielnia Pracy Przemysłu Ludowego i Artystycznego
Bolesławiec, 1954 – 1963
Znak odciskany
„Ceramika Artystyczna”
Bolesławiec, od 1963
(także wymiennie ze znakiem 1)
Znak stemplowany
„Ceramika Artystyczna”
Bolesławiec, 1963 – 1995
Sygnatura ryta
Elżbieta Piwek-Białoborska
Wrocław-Bolesławiec,
praca dyplomowa 1952
Sygnatura ryta
Elżbieta Piwek-Białoborska
Wrocław-Bolesławiec,
praca dyplomowa 1952
Sygnatura odciskana
Halina Draczyńska
Wrocław-Bolesławiec,
praca dyplomowa 1952
Sygnatura odciskana
Halina Draczyńska
Wrocław-Bolesławiec,
praca dyplomowa 1952
Sygnatura odciskana
Halina Draczyńska
Wrocław-Bolesławiec,
praca dyplomowa 1953
Sygnatura odciskana
Gabriela Hoffman-Śleżewska
Wrocław-Bolesławiec,
praca dyplomowa 1952
Sygnatura ryta
Krystyna Kozik-Sójkowa
Wrocław-Bolesławiec,
praca dyplomowa 1952
Sygnatura ryta
Alicja Szurmińska – Krępowa
Wrocław, 1953
Sygnatura malowana
Wanda Matus
Bolesławiec, 1974 – 1990
Sygnatura ryta
Izabela Zdrzałka
Bolesławiec, 1952
Sygnatura malowana
Izabela Zdrzałka
Bolesławiec, 1953
Sygnatura ryta
Izabela Zdrzałka
Bolesławiec, 1954
Sygnatura malowana
Izabela Zdrzałka
Bolesławiec, 1955
Sygnatura malowana
Izabela Zdrzałka
Bolesławiec, 1958
Sygnatura malowana
Izabela Zdrzałka
Bolesławiec, 1960
Sygnatura malowana
Alicja Szurmińska-Krępowa
Bolesławiec, 1959
Sygnatura malowana
Bronisław Romanowski
Bolesławiec, 1982 – 1984
Sygnatura malowana
Bronisław Wolanin
Bolesławiec, 1974
Znak stemplowany
„Ceramika Artystyczna”
Bolesławiec, od 1995
zaprojektowany przez B. Wolanina
Znak stemplowany
„Ceramika Artystyczna”
Bolesławiec, od 1995
zaprojektowany przez M. Ochockiego
Znak stemplowany
„Ceramika Artystyczna”
Bolesławiec, od 2000
zaprojektowany przez M. Ochockiego
Kamionka „Ceramiki Artystycznej” w Bolesławcu
Rzemiosło ceramiczne w Bolesławcu sięga swym początkiem czasów średniowiecza. Rozkwit technik ceramicznych nastąpił w XVIII wieku, kiedy to zastosowanie nowego sposobu zdobienia – brązowe szkliwo z białymi nakładkami – spowodowało, iż ceramika z Bolesławca stała się znana i poszukiwana w całej Europie, nie omijając nawet dworów królewskich. W drugiej połowie XIX wieku popularność na rynku europejskim zyskał fajans. Ekspansja nowego tworzywa stanowiła prawdziwe wyzwanie dla bolesławieckich garncarzy, którzy aby uatrakcyjnić swoje wyroby zaczęli stosować barwną dekorację stempelkową na białym tle. Tradycje doskonałej ceramiki z Bolesławca kontynuowane są również obecnie, a wspomniana metoda stempelkowa w ostatniej dekadzie przeżyła prawdziwy renesans.
Jeszcze w końcu XIX wieku powstała w Bolesławcu szkoła ceramiczna kształcąca dobrych rzemieślników i artystów o wyrafinowanym smaku.
Wielkim wyzwaniem stała się dla Polski po II wojnie światowej konieczność szybkiego i sprawnego zagospodarowania ziemi bolesławieckiej, która będąc prężnym ośrodkiem ceramicznym o wielowiekowej tradycji słynęła z wyrobów kamionkowych cieszących się renomą użytkową i artystyczną na europejskich rynkach. Miejscowe glinki, zawierające duże ilości topników, przede wszystkim krzemu, skaleni, nieraz domieszek kaolinu – w wyższych temperaturach spiekania (l100 – 1300 °C) – dawały ceramikę o ścisłej i trwałej, częściowo zeszkliwionej strukturze, odpornej na działania temperatury i wilgoci oraz czynników zarazem chemicznych, jak i mechanicznych.
Zniszczony prawie w osiemdziesięciu procentach Bolesławiec, opuszczony przez rdzennych twórców ceramicznej tradycji, z dużą ilością wielkich i drobnych zakładów, z których wywieziono maszyny i urządzenia – był nie tylko wyzwaniem, ale i Ziemią Obiecaną. Zaraz po wojnie przeprowadzono inwentaryzację zakładów, określono stopień zniszczenia i szansę wznowienia produkcji. W ramach Dolnośląskiej Grupy Operacyjnej zadania tego podjął się wybitny ceramik Tadeusz Szafran. Absolwent krakowskiej ASP i Wyższej Szkoły Ceramicznej w Hohr, wykładowca w weimarskim Instytucie Przemysłu Artystycznego, w okresie międzywojennym zajmował się zarówno pedagogiką w Krakowie, jak i pełnieniem funkcji dyrektora technicznego w Fabryce Porcelany w Chodzieży. To wszechstronne przygotowanie i orientacja nie tylko w problemach nowoczesnego wzornictwa, ale i w technikach i technologiach ceramicznych, pretendowały go na to stanowisko. Wkrótce też, już w 1946r., uruchomił Szafran dawne zakłady Reinholda przy ul. Górne Młyny w Bolesławcu.
Były zakład „Julius Paul und Sohn” przy ul. Polnej nie miał początkowo szczęścia ani do dobrych gospodarzy, ani do obeznanych z technologią fachowców. Na początku 1949r. zaczyna tu funkcjonować Robotnicza Spółdzielnia Wytwórcza Ceramiki i Robót Instalacyjno-Budowlanych, która jednakże już w lipcu przestaje produkować i władze nadzorcze ogłaszają jej upadłość, co ostatecznie doprowadzi do skreślenia z rejestru spółdzielni. Państwowa Komisja Planowania Gospodarczego w 1950r. przekazuje opuszczony już wtedy ów zakład spółdzielczo – państwowej Centrali Przemysłu Ludowego i Artystycznego (Cepelii) – jej wojewódzkiej ekspozyturze mieszczącej się we Wrocławiu.
Nieocenione zasługi w sprawnym przeprowadzeniu tego przedsięwzięcia miała wrocławska Państwowa Wyższa Szkoła Sztuk Plastycznych. Początkowo Mieczysław Pawełko (1908 – 1962), a od października 1950r. Rudolf Krzywiec (1885 – 1982) udzielili zakładowi niezbędnej pomocy. W ten niecodzienny sposób historia zatoczyła koło. To właśnie m. in. oni korzystali w czasie studiów z doświadczeń i głębokiej wiedzy absolwenta sprzed 1918 r. bolesławieckiej Miejskiej Szkoły Zawodowej – Juliana Mickuna (l884 – 1972). W okresie międzywojennym wraz z bratem Władysławem „dla chleba” prowadził w Warszawie kaflarnię przy ul. Czerniakowskiej, a w niej dodatkowo miał zamontowane nieduże piece na wypał ceramiki w wysokich temperaturach. Propagował w ten sposób kamionkę nieobecną prawie w kulturze narodowej. Od roku 1926 zatrudniony był przez Karola Tichego do pracowni ceramicznej Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie na stanowisku instruktora – technologa. Już w latach późniejszych Rudolf Krzywiec napisze o nim: „Jego dążeniem i jego pragnieniem było, aby w Polsce powstała wysokiej klasy ceramika artystyczna”, a o latach studenckich na ASP: „Kierownictwo plastyczne – forma i dekoracja – miał prof. Karol Tichy. Stroną techniczną kierował Julian Mickun. Pod jego kierunkiem studenci poznawali podstawy naukowe technologii ceramiki. (…) Pierwsze nasze prace pod jego kierunkiem były rewelacją”. Oprócz działalności akademickiej, uprawiania ceramiki artystycznej, był współzałożycielem i użyczył własnej kaflami na siedzibę grupy ceramicznej Ładu, do której należeli m. in. Rudolf Krzywiec, Mieczysław Pawełko, Julia Kotarbińska (1895 – 1979), Wanda Golakowska (l901 – 1975). W ten sposób pośrednio, bolesławiecka uczelnia oddziaływała na poszanowanie rzemiosła ceramicznego ze szczególnym uwzględnieniem technologii jako ważnego czynnika formy u artystów, którzy po wojnie mieli decydujące znaczenie we wskrzeszeniu wcześniejszej świetności ceramicznej grodu nad Bobrem. I to najpierw uczniowie Juliana Mickuna – Mieczysław Pawełko, Rudolf Krzywiec, Julia Kotarbińska, potem ich uczniowie – Bronisław Wolanin i następne pokolenie – Wanda Matus.
Wróćmy jednak ponownie do roku 1950. Uczelnia wrocławska urlopuje wówczas doświadczonego formiarza, technologa i budowniczego pieców Szczepana Kościńskiego (l897 – 1970) do pracy w Bolesławcu. To on zajął się organizacją i uruchomieniem produkcji. W czynnym już zakładzie studenci odbywają praktyki, projektują dla fabryki nowe wzory form ceramicznych, a Halina Draczyńska, Irena Dródż – Hyży, Gabriela Hoffman – Śleżewska, Krystyna Kozik – Sójkowa, Elżbieta Piwek – Białoborska, Ewa Panufnik – Dworska wykonują tu w latach 1952 – 1962 swoje prace dyplomowe. Niektórzy znajdą tutaj również zatrudnienie: Alicja Szurmmska – Krępowa (1953 – 1955, 1958 – 1959), Krystyna Kozik – Sójkowa (1953 – 1957), Izabela Zdrzałka (1951 – 1957), Halina Draczyńska (1953 – 1955) oraz na krótko Halina Feret – Karczewicz i Dionizy Strzelbicki. I choć Szczepan Kościński przestaje pracować w zakładzie, a niebawem i współpraca z wrocławską uczelnią ulegnie osłabieniu, to jednak pozostanie pozytywne doświadczenie nakazujące zatrudniać projektantów, zaś zakład cepeliowski w Bolesławcu jako jeden z nielicznych będzie mógł pochwalić się świadomie wypracowanym, własnym profilem artystycznym, szczęśliwie oscylując między tradycją miejscową a trendami współczesnego wzornictwa. W roku 1952 w tym właśnie celu został ustanowiony etat kierownika artystycznego. Od tego czasu regułą się stało, że artysta projektant z wyższym wykształceniem wsparty przez doświadczonego technologa czuwali nad projektowaniem wzorów i nadzorowali malarnię. To nadawało rangę oraz odpowiedni poziom artystyczny i technologiczny produkcji. Ponieważ współczesny przemysł ceramiczny w trosce o efekty handlowe musi opierać się głównie na własnym, oryginalnym wzornictwie, komórki projektujące odgrywają szczególną rolę w działalności wszystkich liczących się wytwórni. Prześledzenie pod tym kątem powojennych dziejów zakładu bolesławieckiego daje możliwość poczynienia obserwacji dotyczących rozwoju wzornictwa w ostatnim półwieczu nie tylko w Bolesławcu, lecz również na znacznie szerszym tle. Bo przecież wykształcony projektant zapewniając stosowny poziom wyrobów gwarantuje także wprowadzanie najnowszych tendencji wzornictwa światowego.
Pierwszym kierownikiem artystycznym została Izabela Zdrzałka (1951 – 1957), początkowo pracująca w malarni. Po roku 1952, po obronie dyplomu we wrocławskiej PWSSP, objęła stanowisko kierownicze. Był to pionierski okres zakładu, w którym doświadczenie zdobyte na uczelni musiało wystarczać zarówno do projektowania nowych wzorów, nowych asortymentów naczyń (zezwalało to z biegiem czasu na zastępowanie stosowanych początkowo poniemieckich form nowymi i własnymi), jak i do rozwiązywania problemów czysto technicznych i technologicznych, które także spocząć miały na barkach artystki. Wprowadza ona do produkcji około kilkudziesięciu własnych projektów naczyń, początkowo zwartych i klasycznych w proporcjach, przy czym główny nacisk kładzie na zdobienie i tych poniemieckich, i własnych form. W zdobnictwie zastosuje Zdrzałka nie tylko tradycyjne dla Bolesławca stempelki czy gąbkę, lecz wprowadzi również malowane emalią za pomocą rożka (zastąpionego przez nią „gruszką”) oraz sgraffito. Zastosowanie znajdą motywy ludowe i sceny z życia, malowane i rytowane. W okresie „odwilży” w projektach nastąpi rozluźnienie formy – pojawiają się naczynia asymetryczne oraz zdobiny abstrakcyjne: wszelkiego rodzaju układy plam (szkliwo zaciekowe) i pasm, nawiązujące do ówczesnych tendencji w sztukach użytkowych w Polsce.
Następczyni Izabeli Zdrzałki, Alicja Szurmińska – Krępowa (1953 – 1955, 1958 – 1959), kierownikiem wzorcowni została w 1958r. Projektowała formy naczyń oraz zajmowała się malowaniem wyrobów. Stosowała stempel, w zdobieniu rożkiem zaś – motywy ludowe, a ponadto fakturowe odciski z formy przy jednolitym, przecieranym szkliwie. Doskonale czująca kształt, w okresie późniejszym również ulegnie wpływom ogólniejszym i w wazonach, popielniczkach czy karafkach zastosuje luźniejszą kompozycję, asymetrię oraz bardziej urozmaicone efekty bryły; w zdobnictwie preferować będzie szersze zastosowanie szkliw zaciekowych oraz malarskiej abstrakcji organicznej.
Amanda Różańska, absolwentka wrocławskiej uczelni, kierownikiem artystycznym zostaje w 1960r. Jest projektantką całego szeregu naczyń powszechnego użytku: rynienek, popielniczek, zapiekanek, przystawek, kompletów do napojów, wazonów oraz drobnej plastyki figularnej. Niektóre z naczyń komponowane są w zestawach z koszyczkami lub tackami wiklinowymi. W swej działalności dużą wagę przywiązywała do kształtu naczyń; szczególny charakter jej projektom nadają dbałość i malowniczość w wypracowywaniu detali. Przystawki czy talerze przybierają formy prostokątne, trójkątne, wrzecionowate, a niektóre z nich mają zakłóconą symetrię. W zdobnictwie stosowała stempelki, gąbkę, ryty o charakterze ornamentu płaskiego lub bardziej zbliżone do reliefu, przy jednoczesnym wszechstronnym wykorzystaniu dostępnych wówczas szkliw. W owym pionierskim okresie powojennym wprowadzono do produkcji wiele projektów bądź przysłanych przez Instytut Wzornictwa Przemysłowego (karafka kulista, 1954), bądź też w inny sposób nabytych od artystów. Na tej długiej liście znajdują się projektanci, których naczynia, wprawdzie nieliczne, produkowane są do dziś.
Oto ta lista: Maria Alkiewicz, Stanisław Barnaś, Tadeusz Boroński, Leokadia Bożek, Stefan Chierowski, Krystyna Cybińska, Jerzy Cynkę – Widalis, Aniela Daszuk – Kardasz, Danuta Duszniak, Adam Dzień, Kazimiera Hulanicka, Henryk Jędrasiak, Sandor Koczor, Bogdan Kiziorek, Teresa Kopyciak – Forowicz, Sylwia Kostrzyńska – Wierzchowska, Julia Kotarbińska, Rudolf Krzywiec, Henryk Lula, Halina Łepkowska – Giecewicz, Lidia Oleśniewicz, Adam Sadulski, Ryszard Stryjec, Ryszard Surajewski, Andrzej Trzaska, Maria Waltratus – Rybak, Hanna Żuławska.
Projektowaniem zajmowali się również: modelarz zakładowy Zdzisław Pietrzakowski oraz Bronisław Romanowski (1950 – 1954, 1958 – 1974), również modelarz, autor unikatowych figurek diabłów, baranów, scenek obyczajowych. W okresie późniejszym, w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, w zakresie wzornictwa zakład stanie się zupełnie samodzielny, sporadycznie jedynie trafiać wtedy będą do produkcji projekty z zewnątrz (Karen Park czy też Ireny Lipskiej – Zworskiej).
Artystą najdłużej pracującym w zakładzie, od początku na etacie kierownika artystycznego, był i jest do dziś Bronisław Wolanin (1964 – 1980 i od 1985). Ukończył wrocławską uczelnię w pracowni Julii Kotarbińskiej. Uprawiał z równym powodzeniem tak rysunek, jak i rzeźbę ceramiczną. Te wszechstronne zainteresowania w różnych okresach twórczości przenikały się wzajemnie i wpływały na jego eksperymenty w zakresie form i zdobin. Ukształtowany na uczelni w kulcie estetyki ładowskiej, propagującej harmonijne łączenie funkcji przedmiotu z elegancją, prostotą kształtu i zdobiny w Bolesławcu zetknął się z jakże bogatą i różnorodną miejscową tradycją ceramiczną, w której zawierają się najnowocześniejsze trendy światowego wzornictwa lat dwudziestych i trzydziestych XX w. obok prawie ludowych lub historycznych z XVII i XVIII w. Godzeniu tej tradycji z tendencjami współczesnymi poświęcona jest cała jego działalność jako projektanta.
W początkowym okresie jego rozliczne formy naczyniowe, plakietki czy miniaturki nawiązywały do dziedzictwa, najstarszego: do żłobkowanych i baniastych dzbanów pokrytych szkliwem ziemnym i białymi nakładkami o motywach roślinnych czy heraldycznych. Wszystkie te efekty starał się osiągać za pomocą odpowiednio przygotowanych odlewów z formy. Motywy i zdobiny, przetworzone i unowocześnione, odznaczają się dbałością w opracowaniu szczegółów, umiejętnym stosowaniem przecierek w partiach elementów reliefów, dzięki czemu płaszczyzny naczyń uzyskują duże zróżnicowanie w nasyceniu barwy szkliwa i efektowną migotliwość.
To młodzieńcze zauroczenie tradycją ustąpi w latach siedemdziesiątych surowości i prostocie. Zestawiając różnego rodzaju stereometryczne figury w tworzonej formie, Wolanin wykazuje dbałość o wyszukane proporcje jej poszczególnych elementów, a rysunek profilu naczynia, poddany rygorom znaku graficznego, odznacza się niezwykłym wyrafinowaniem estetycznym. Założenia tak purystyczne mógł zrealizować przy znacznym udziale wybitnego fachowca, technologa Andrzeja Skowrońskiego. Współpraca tego tandemu pozwalała zapominać o skromnych wówczas możliwościach korzystania z różnorodnych szkliw.
Efekty unikatowości wyrobów osiągał Wolanin chociażby stosując gradację błyszczącej, matowej lub chropowatej glazury. W okresie tym kilka razy odwoła się do swojej działalności graficznej, lecz nigdy w sposób dosłowny, raczej przetransponuje ją twórczo, korzystając z nabytego już doświadczenia. Powstają wtedy zestawy naczyń malowanych sepią lub kobaltem w drobne kółka pokrywające jednostajnie całą powierzchnię naczyń, podobnie jak to robiono za pomocą stempelków w okresie międzywojennym. Zaskakujące rezultaty otrzymuje stosując popularną w macierzystej uczelni technikę craquele, wykorzystującą siatkę spękań czerepu naczynia osiąganą metodami piecowymi lub też w sposób szczególny posługując się szkliwem krystalicznym. W obu przypadkach umiejętne zestawianie płaszczyzn zdobionych z powierzchniami gładkimi daje kompozycje o silniejszej ekspresji, przypominającej dokonania secesji lub malarstwa japońskiego.
Podobnie oddziałują prace malowane przez Wandę Matus (1972 – 1987), również absolwentki wrocławskiej uczelni. Specjalizację ceramiczną uzyskała w pracowni Krystyny Cybińskiej. Sporadycznie zajmowała się projektowaniem form ceramicznych, a latach 1980 – 1985 (w okresie tym Bronisław Wolanin pracował w zakładzie „Bolesławiec” w Bolesławcu) pełniła funkcję kierownika artystycznego. W latach siedemdziesiątych dała się poznać jako niezwykle zdolna oryginalna malarka ceramiki. Bardzo osobiste, swobodnie komponowane, delikatne i kapryśne układy fantazyjnych motywów roślinnych i kwiatowych na białym tle, z rygorem dostosowane do tektoniki naczynia, stały się zjawiskiem bez precedensu. Przy podobnej tematyce i układzie kompozycyjnym oraz użyciu jednolitego szkliwa artystka z równym powodzeniem stosowała zróżnicowane rytowanie, a nieraz rzeźbienie powierzchni naczyń. W większości przypadków wykonywała te zdobienia na formach projektowanych przez Wolanina.
Opisane innowacje w dekorowaniu naczyń wymagały osobistego udziału projektantów, były pracochłonne, a dla zespołu malarni miały zbyt duży stopień trudności, aby można było w sposób zadowalający sprostać rosnącemu popytowi na wyroby bolesławieckie. Tak zdobione naczynia stały się więc efemerydami. Wybawieniem okazało się ponowne odwołanie się do miejscowej tradycji. Dekoracja stempelkowa lub zdobienie gąbką, tak charakterystyczne dla okresu międzywojennego, w działalności powojennej zakładu ciągle obecne, choć nie dominujące, nastręczały z kolei sporo problemów technologicznych. Nasilenie w stosowaniu tej metody zdobniczej następuje po 1974r. Ów renesans stempelków zbiegł się z modą na „retro” oraz z rozbudowaniem rynku kolekcjonerskiego, nie tylko w Polsce, którego zapotrzebowanie na stare „bunzloki” stale rosło, a także z działalnością bolesławieckiego Muzeum Ceramiki, które właśnie wtedy w coraz większym stopniu zaczęło zbierać i eksponować późną ceramikę sprzed roku 1945. Początkowo Bronisław Wolanin pokrywał dekoracją stempelkowa dawniej zaprojektowane przez siebie formy, lecz już wkrótce, w związku z koniecznością dostosowania zdobień do kształtu naczyń, zaczął tworzyć formy nowe, w różny sposób nawiązujące do tradycji.
W 1974 r. malarka Anna Pasierbiewicz rozpoczęła projektowanie wzorów stempelkowych wycinanych początkowo z gumy, a w późniejszym okresie z gąbki morskiej. Oprócz słynnej dekoracji nr 70, która stała się sztandarowym wzorem, powstały inne z motywem siatek, kółek, rozetek.
Pięćdziesiąt lat istnienia i działalności komórki projektującej w zakładzie bolesławieckim stanowi w zakresie form bogate zaplecze, do którego zawsze można sięgać i z dorobku jego korzystać. Dochodzą i nowe wzory, nie tylko Wolanina, ale i zajmującego się reklamą firmy artysty plastyka, Mariusza Ochockiego, zatrudnionego od 1991r.
W zdobinach, oprócz tradycyjnego motywu „pawiego oczka” pojawia się cały szereg nowych, bardzo luźno nawiązujących do dawnych; układane są w „łączkę” lub w pasma. Przewagę i największą popularność osiągają formy zdobione kobaltem i one stanowią wizytówkę zakładu, ale oprócz błękitu coraz szersze zastosowanie znajdują zielenie, brązy czy czerwienie.
Ożywione zainteresowanie handlowców zachodnioeuropejskich produkcją zakładu, począwszy od lat siedemdziesiątych, tendencję zdobienia stempelkowego nasiliło i aktualnie jest ono dominujące.
Przeniesienie wytwórni w 1989 r. z ulicy Polnej do nowo wybudowanego, nowoczesnego i większego obiektu przy ulicy Kościuszki zezwoliło na znaczne powiększenie produkcji i tym samym na sprostanie rosnącemu popytowi. Technologicznie doprowadzone do perfekcji, o ogromnym i różnorodnym asortymencie form i zdobin, wyroby zakładu stały się towarem nagradzanym na krajowych i zagranicznych konkursach. Obok tradycyjnych rynków zbytu, tj. Niemiec, Anglii, Francji, Holandii czy Stanów Zjednoczonych, odbiorcami kamionki bolesławieckiej stają się kraje egzotyczne, jak np. Nowa Zelandia czy Skandynawia – rynek wybredny, hermetyczny i trudny, chociażby ze względu na światową renomę